czwartek, 27 października 2011

poniedziałek, 10 października 2011

A jak Azerbejdżan




Przyszedł czas na Azerbejdżan.

To dopiero początek, „prawie” nowy kontynent, kraj ludzie. Zobaczymy jak to będzie.

Jesteśmy tu od kilku dni, po ty by pracować z dziećmi uchodźców. Choć może nie do końca uchodźców. Bo tak naprawdę pochodzą oni z Górnego Karabachu, dotąd przez nikogo nieuznanego państwa, leżącego pomiędzy Azerbejdżanem a Armenią. Do dziś nie ma rozwiązania…

Baku, słynne Baku naprawdę robi wrażenie, szczególnie samo centrum. Ogromny przepych, ciekawe zabytki, najdroższe marki samochodów i ubrań, no i morze. Kontrast jakiego jeszcze chyba nie doświadczyliśmy. Wystarczy kilkanaście minut , by wydostać się z centrum i zobaczyć coś całkiem odwrotnego. Dzisiejsza wizyta w ośrodku dla uchodźców tylko pogłębiła tą przepaść. Jak dwa tak różne światy mogą istnieć obok siebie? Jak można mieć tak wiele i tak mało? No tak, spotykamy się z tym na co dzień, ale tutaj nie da się tego nie zauważyć.

Baku, okropnie drogie, znajduje się w pierwszej 50 najdroższych miast na świecie. Choć to jeszcze kraj muzułmański, jak powiedział nam pewien Azer „coraz więcej tu ateizmu, wpływ Europy”. Dotarliśmy już do naszego protestanckiego Kościoła, który prawie co roku spotyka się z niechęcią ze strony policji, mimo, że jest legalnie zarejestrowany.

Odwiedziliśmy też podczas wyborów polską ambasadę mimo, że nie przygotowaliśmy się odpowiednio do wyborów i głosować nie mogliśmy, ale za to spotkaliśmy miłych rodaków.

Kończąc, a zarazem wracając do tematyki wyborczej. Nasz nowy, azerski kolega próbował nas przekonać, że wypadek w Smoleńsku to sprawka Rosjan, a nasz były prezydent żyje i albo go ukrywają, albo sam się ukrywa….

Wystarczy jak na pierwszy razJ

p.s. Dwa dni przed wylotem zadzwonił do nas Celestin (ten, o którym mowa w poprzednim poście). Pytał czy go jeszcze pamiętamy. Zaliczył kolejny semestr z bardzo dobrym wynikiem. Ponoć Kazungu też JJJ.