niedziela, 27 lutego 2011










Nie lubię pisać, naprawdę. Ale tutaj, w Rwandzie czasem słyszymy historie, które warto opisać, żeby ktokolwiek o tym usłyszał.

Celestin ma około 18 lat. Jak większość dzieci ulicy, nie do końca jest pewny swojego wieku. Swoich rodziców też nie pamięta. Od ciotki dowiedział się, że oboje zginęli podczas ludobójstwa. Nie ma żadnych zdjęć, żadnych pamiątek. Kiedyś tylko ta sama ciotka wspomniała, że Celestin ma młodszą siostrę, ale co się z nią stało, gdzie jest - nikt nie wie.

Po śmierci rodziców, zaopiekowała się nim ciotka. Kiedy urodziły się jej własne dzieci, mąż ciotki zaczął gorzej traktować chłopca. Potrafił pobić nawet własną żonę, jeśli ta zbyt miło odniosła się do swojego siostrzeńca. Nie znosił Celestina. Kiedy skończył trzecią klasę szkoły podstawowej, wujek postanowił, że koniec z nauką, od teraz będzie zajmował się gospodarstwem.

Nie pamięta dzisiaj co przesądziło o tym, że zdecydował się na ucieczkę. Wie tylko, że nie mógł już dłużej wytrzymać. Trafił do wioski, w której dziś my mieszkamy. Szybko znalazł dzieci, które żyły na ulicy. Jeden chłopak zajmował się kradzieżą ubrań. Zapytał, czy nie pomógłby mu sprzedawać tego towaru na miejscowym rynku. Przez kilka miesięcy to właśnie pozwalało mu przetrwać. Któregoś dnia jakiś mężczyzna poradził mu, żeby pojechał do Kigali, w stolicy łatwiej będzie znaleźć lepszą pracę. Od tej pory Celestin zaczął odkładać zarobione pieniądze, potrzebował dokładnie 5 zł.

Kiedy dotarł do miasta, nie miał pojęcia co z sobą zrobić. Nigdy wcześniej nie był w żadnej większej miejscowości. Obcy człowiek zabrał go do swojego mieszkania, w nocy przyszli jacyś ludzie, pobili go i zabrali wszystko, co miał, a nie miał prawie nic. Mimo to zdecydował się zostać w tym miejscu, za każdą noc musiał płacić. Zaczął zarabiać w ten sposób, że codziennie z rana szedł na miejscowy targ, gdzie nosił, rozkładał towary. Z reguły dostawał ok. 25 groszy za kilka godzin pracy, ale zdarzało się też tak, że nie otrzymywał nic, bo nie każdy chciał mu zapłacić.

Miesiąc czasu spędził w areszcie. To sposób tutejszych władz na radzenie sobie z dziećmi ulicy. Co jakiś czas łapią z ich ulicy i zamykają na krótki okres. Ponoć część dzieci ucieka z domów w poszukiwaniu lepszego życia. Zamykając ich w areszcie, mają nadzieję, że się wystraszą i wrócą do swoich domów. Celestin spędził w celi miesiąc. Codziennie dostawał rano i w południe porcje sorgo. To wszystko. Gdy go wypuścili, wrócił tam skąd go zabrali.

Dzisiaj Celestin jest w trzeciej klasie szkoły średniej. Kilka lat temu ktoś powiedział mu o Centrum Dzieci Ulicy. Poszedł od razu i jest tam do dzisiaj. Mówi, że wdzięczny jest ludziom, którzy pojawili się na jego drodze i pomogli na tyle, ile potrafili. Tu, w Centrum zrozumiał, że jeśli chce cokolwiek osiągnąć musi się ciężko pracować, uczyć się. Dlatego od kiedy tu trafił żadnego kleju, alkoholu, papierosów.

Każdego roku ma jeden z lepszych wyników w klasie. Szkoła średnia w Rwandzie jest płatna. Z powodu braku funduszy, Centrum opłaca szkołę tylko uczniom z najlepszymi ocenami.

Celestin martwi się: „Co będzie jeśli jakiś test, egzamin nie pójdzie mi dobrze, nie będę miał wystarczającej liczby punktów? Będę musiał wrócić na ulicę.”

Jako sierota, chłopak zasługuje na pomoc, ale nie ma świadków, którzy udowodnili by dzisiaj, że jego rodzic zginęli podczas ludobójstwa w 94 roku. Ciotka zmarła kilka lat temu.

Rząd Rwandy nie chce, żeby pełnoletni przebywali w ośrodkach, ale też nie jest w stanie im pomóc w usamodzielnieniu. Ostatnio powstał program, który ma na celu pomóc wrócić do rodziny, czy krewnych. Celestin nie ma nikogo. Cały czas zastanawia się co zrobi, gdy będzie musiał odejść.

Jeśli ktoś z Was chciałby pomóc, to mój mail: ann.romaniuk@gmail.com. Skontaktuję go ośrodkiem. Można opłacić szkołę, to są naprawdę niewielkie kwoty, a dla nich to przyszłość.

Większość organizacji, która zajmuje się organizacją sponsorów dla dzieci tutaj, pobiera dużą część kwoty na własne potrzeby. Tutaj z pewnością, cała kwota trafia do celu.

Rozdajemy wózki z Polski - fotorelacja